Kochani Przyjaciele,

Wielki Post to czas podejmowania różnych postanowień, umartwień. Tak jest także w klasztorze. Chcemy podzielić się z Wami naszym doświadczeniem, które może okaże się przydatne w Waszych zmaganiach o dobre przygotowanie do Triduum Paschalnego.

Św. Benedykt poleca w Regule: „niech [mnisi] wyglądają świętej Paschy pełni duchowej radości i tęsknoty”.

Jednak taka postawa nie rodzi się spontanicznie, do niej się dorasta całym życiem. Do klasztorów nie przychodzą ludzie już uformowani. Św. Benedykt nazywa klasztor Szkołą Służby Pańskiej, a to oznacza, że każdy, kto chce podjąć życie monastyczne powinien rozpoznać siebie, jako ucznia, który chce podjąć trud kształtowania swego życia i relacji z Panem Bogiem pośród osób, które przed nim wkroczyły na tę drogę i mogą służyć swym doświadczeniem oraz mądrością tradycji.

Obecnie dużo mówi się o formacji w różnych dziedzinach życia. Rozumie się ją najczęściej jako samodoskonalenie, autorealizację, podnoszenie kwalifikacji. Przenoszenie tak pojmowanej formacji na życie duchowe jest jednak pułapką. W wymiarze duchowym jest ona bardziej wzrostem, za który jest się odpowiedzialnym, ale którego nie można wymusić. Ktoś zasiał, ty podlewasz, ale to Bóg daje wzrost. To pierwszeństwo Bożego działania jest fundamentalne, by się nie zagubić.

Tak naprawdę formacja dokonuje się dzięki nawróceniu w jego ewangelicznym znaczeniu: zmiany myślenia. W duchowości benedyktyńskiej, kamedulskiej uprzywilejowaną drogą ku nawróceniu serca jest lectio divina, modlitwa, która otwiera na Słowo Boże. Starożytni mnisi mieli genialny sposób walki z pokusami i złymi myślami – przeciwstawiali im Słowo Boże. Bogu zależy na przemianie i uzdrowieniu naszego myślenia i w swoim Słowie domaga się przede wszystkim od nas pracy nad naszym chorym obrazem Boga, siebie i innych. Postanowienie wynoszone po modlitwie, które jest owocem słuchania i posłuszeństwa Słowu, powinno przede wszystkim dotyczyć pracy nad myśleniem. Po pierwsze jest to wymóg czuwania nad własnymi myślami, by je poznać i w efekcie rozpoznawać, skąd pochodzą i dokąd prowadzą – czy są to myśli wywodzące się z mojej natury, zsyłane przez Ducha Bożego i dobrych aniołów, czy atakujące nas wprost lub podstępnie, zatruwające jadem diabła. Gdy zaczynamy być świadomi wielkich batalii rozgrywających się o nas w naszym wnętrzu, możemy sami włączyć się w nasze życie wewnętrzne, stając się pełnoprawnymi uczestnikami, a nie tylko biernym obiektem ścierających się sił. Od momentu, gdy wiemy, co się w nas dzieje, Słowo Boże ukazuje nam najpierw, co możemy w sobie zmieniać, poprawiać. Odkrywając przed nami nasze wady, Pan Bóg prowadzi ku myślom, z których one wyrastają. Są takie słowa - klucze do naszego całego zachowania, do całokształtu naszych postaw życiowych, które każdy głęboko w sobie nosi i powtarza w głębi serca jak „modlitwę nieustanną”. Dla kogoś może to być zdanie: „Jestem do niczego”, dla innego: „Nie wolno nikomu wierzyć”, dla jeszcze kogoś: „Muszę być najlepszy”. Codzienne postanowienie podejmowane jako owoc lectio divina może mieć formę: powtarzania swemu sercu Słowa Bożego słyszanego podczas lectio, które mówi coś przeciwnego niż ja sam sobie lub trwania w dziękczynieniu za dobroć Bożą lub choćby dostrzegania znaków dobra wokół siebie, w innych, itd.

Zmiana myślenia (oczywiście w wymiarze długoterminowym) przekłada się później na zmianę zachowań, odniesień. Ten etap to wykorzenianie wad, a potem czuwanie, by nie odrastały. Dopiero po nim następuje nabywanie cnót, czyli starania, by odwzorować w sobie szczególny rys osoby Chrystusa, upodobnić się do Niego na drodze własnego powołania. W dynamikę lectio divina wpisany jest także rachunek sumienia. Podczas tego ćwiczenia najważniejsze jest, by przypomnieć sobie usłyszane Słowo Boże, spojrzeć, co się z Nim we mnie dzieje w ciągu dnia, jak Ono we mnie pracuje, jak ja z Nim współpracuję. Jeśli zapomniałem, to, dlaczego? – jakie myśli, zajęcia tak mnie pochłonęły, że stały się ważniejsze niż to, co mówi Pan. Następnie należy zapytać: Jakie było moje postanowienie i jak je realizuję? A na koniec odnowić w sobie postanowienie podjęte na modlitwie. Rachunek sumienia jest owocny, gdy jest modlitwą, a nie rozmową z samym sobą. Lepiej jest zadawać te wymienione pytania Panu Bogu i słuchać, co On o tym myśli, co On o mnie myśli. Wtedy można zachować mimo wszystko nadzieję, że choć nic z modlitwy i postanowień nie wychodzi, to On nadal ma moc poprowadzić mnie ku zbawieniu.

Towarzyszymy Wam modlitwą na tej drodze w głąb i wzwyż! Niech Chrystus wprowadza Was w głębię Tajemnicy Odkupienia.