Lectio Divina

 

PRZYGOTOWANIE

 

Boskie czytanie

Modlitwa, która wprowadza nas w to doświadczenie nosi nazwę lectio divina, w dosłownym tłumaczeniu Boskie czytanie. Drogą tą szli chrześcijanie pierwszych wieków, Ojcowie Pustyni, kolejne pokolenia mnichów i mniszek. Także nasz Zakon od początku osadził na niej swą duchowość. Lectio divina rodzi się z głębokiej wiary, która sprawia, że przyjmuje się Słowo Boże nie jako słowo ludzkie, ale - jak jest naprawdę – jako Słowo Boga, który działa w nas wierzących (por. 1Tes 2, 13). Stąd lectio jest przyjęciem pewnej postawy życiowej, a nie tylko pobożną praktyką. Wiara pomaga nam, by słuchanie Słowa Bożego nie było czytaniem książki, ale spotkaniem z żywą osobą Jezusa Chrystusa, który jest Wcielonym Słowem Boga.

 

Siew

W naszej kamedulskiej praktyce mamy ściśle wyznaczony czas na lectio divina. Jest to 1 godzina z rana przed udaniem się do codziennych obowiązków. Z czasem doświadczamy, że kolejne etapy lectio divina rozwijają się w naszych sercach w ciągu całego dnia, oświetlają pojawiające się myśli, zdarzenia, ściągając je w nurt modlitwy. Poranny czas przeznaczony na słuchanie Słowa Bożego jest tylko przyjmowaniem ziaren, które później będą rosnąć i owocować. Jest to jednak niezwykle ważny moment, bo bez ziarna nie wzejdzie żadna roślina.

Gdy jako 15-latka zaczęłam codzienną, regularną lekturę Pisma Świętego, wyznaczyłam sobie 10 – 15 minut w ciągu dnia i dopiero po jakimś okresie stopniowo próbowałam wydłużać ten czas, gdy zaczęłam doświadczać Słowa Bożego jako żywego, dotykającego mego serca. Na początku mego spotkania z Pismem Świętym było o wiele więcej samozaparcia niż zachwytu, porywu. Chciałam dobić się do Głosu Boga, a napotykałam mur słów, które mnie nudziły, których nie rozumiałam. Z perspektywy czasu widzę, że w tym zaciętym pragnieniu, by usłyszeć Głos Boga, Jezus obdarował mnie ogromną łaską, a z czasem samo Pismo Święte uczyło mnie, jak je przyjmować i zgadzać się, by Bóg przejmował inicjatywę w tych spotkaniach.

 

Efekty

Lectio divina nie jest gotową metodą, jest drogą. Idzie się nią całe życie, a „rezultaty” są zauważalne dopiero po miesiącach lub latach, ponieważ „rezultatem” lectio divina nie jest doraźna radość, pokój, samozadowolenie z porządnie odprawionej modlitwy, lecz bardzo głębokie nawrócenie – zgranie swego myślenia z Bożym myśleniem i spojrzenie na siebie, na świat Jego oczyma, w świetle Śmierci i Zmartwychwstania Pana Jezusa.

 

Wybór Słowa

Słowo Boże wcieliło się w kilkadziesiąt Ksiąg Starego i Nowego Testamentu, jak więc wiedzieć, z której chce do mnie teraz przemawiać?

Najpowszechniejszą praktyką, do której stosujemy się też w naszym Zakonie, jest rozważanie tych fragmentów, które są danego dnia odczytywane w Liturgii Słowa podczas Eucharystii. Można znaleźć wykaz tych czytań w czasopismach katolickich, kalendarzach liturgicznych. Idąc tym rytmem rozważa się w ciągu roku całą Ewangelię w jej czterokształtnej dynamice oraz w ciągu dwóch lat najważniejsze fragmenty z wszystkich Ksiąg Pisma Świętego. Jest to niezwykle mądra metoda wyboru czytań, gdyż wprowadza w głęboką komunię z całym Kościołem, który tego dnia żyje tym jednym Słowem oraz uczy dziecięcej ufności do Kościoła, który wie, co jest potrzebne Jego dzieciom. Wreszcie przyjęcie tej metody to wyraz wiary, że Pan Bóg chce działać w moim życiu przez Kościół.

Słuchanie Słowa Bożego może odbywać się też w inny sposób - poprzez poznawanie kolejnych Ksiąg – tak jak są ułożone w Piśmie Świętym. Sama zaczynałam właśnie tak – codziennie czytając 1 rozdział najpierw Ewangelii, potem Dziejów Apostolskich, Listów, Apokalipsy, Ksiąg Starego Testamentu. Przeczytanie w ten sposób całego Pisma Świętego zajęło 3 lata. Bardzo cenię sobie to doświadczenie, bo dało mi ono niejako spojrzenie na całość, dzięki któremu łatwiej mi było zrozumieć poszczególne słowa, zdarzenia, gdyż z czasem „Słowo zaczęło tłumaczyć Słowo”, to znaczy wcześniej przeczytane pomagało zrozumieć to, z którym się właśnie spotykałam. W Zakonie zaleca się nam jako bardzo pożyteczne dla lectio divina tak zwane lectio continua, czyli czytanie ciągłe Pisma Świętego, by zżywać się z Nim jak z serdecznym przyjacielem.

Wreszcie można spotykać się ze Słowem Bożym w tych fragmentach, do których przynagla natchnienie serca, gdy czuje się wewnętrzną potrzebę wejścia np. w Mękę Pańską, Tajemnicę Zwiastowania.

Sercem lectio divina jest zawsze Ewangelia. Nawet jeśli rozważa się inne Księgi Pisma Świętego, mają one prowadzić do spotkania z Panem Jezusem, oświetlając z różnych stron Jego Tajemnicę.

 

Wybór przez Słowo

Zdolność do przeżywania lectio jako spotkania z Osobą Chrystusa jest łaską, która wzrasta, gdy czyni się akty wiary i która przychodzi z czasem. Na początku wystarcza dobra wola, by bliżej poznawać Pana Jezusa i pamięć, że On jest obecny, nawet gdy się tego nie czuje i nie rozumie. Wierność lectio divina otwiera na Bożą obecność, by doprowadzić do poznania, że przebieg tej modlitwy zależy nie od nas, ale od Słowa. Tak naprawdę Ono wybiera, w którym fragmencie biblijnym się z nami spotkać, co nam w nim powiedzieć, badając i rozpoznając naszą głębię, by przemieniać nas na wzór Chrystusa. Nie my czytamy Słowo, ale Ono nas.

 

Opory

Początkowa trudność tej drogi polega na złudzeniu, że my działamy: czytamy, myślimy, staramy się zrozumieć, czynimy dobre postanowienia. I łatwo dochodzi się do znużenia, zniechęcenia, gdy brnie się w iluzję, że się już wszystko przeczytało, poznało, że nie ma już nic nowego. Tymczasem Słowo nie da się ogarnąć i posiąść raz na zawsze. Jest jak źródło, do którego przychodzimy pić i nigdy nie wyczerpiemy.

Inną pokusą jest poddanie się przytłaczającemu poczuciu niezrozumienia czytanych tekstów. Jedynym lekarstwem na to jest wierne, regularne czytanie, by się wzajemnie poznać, oswajać – tak jak z osobą poznajemy się przez wspólne bycie, które powoli prowadzi do rozumienia drugiego człowieka.

 

Dzień się zaczyna wieczorem

Pamiętam z dzieciństwa zafascynowanie i ogromne zdziwienie, które mnie ogarniało za każdym razem, gdy słyszałam opowieść o stworzeniu świata. Chodziło o te powtarzające się jak refren słowa „i upłynął wieczór i poranek, dzień pierwszy, drugi, trzeci…” Uważałam, że należy to poprawić i mówić „i upłynął poranek i wieczór”, ale wtedy tekst coś tracił ze swego uroku.

U podstaw tego zadziwienia leżało oczywiście przekonanie, że dzień zaczyna się rano, kiedy się budzę. Przypuszczam, że ten pogląd uzna za swój wielu ludzi. A jednak jakaś przedziwna intuicja kazała człowiekowi liczyć czas od zachodu słońca czy też od środka nocy. Czy to nie dziwne, że według naszego czasu, gdy się budzimy, wchodzimy w rozpoczęty dzień, który trwa już od kilku dobrych godzin? A na dodatek wchodzimy już z pokaźnym bagażem przeżyć, które się w nas rodziły podczas tych godzin.

Niezwykłe jest to odwrócenie perspektywy – udając się na spoczynek, nie tyle kończę miniony dzień, ile raczej wchodzę w nowy. Sen bardziej niż odpoczynkiem jest przygotowaniem.

 

Słowo we śnie

Takie rozumienie czasu wpłynęło na rytm modlitwy lectio divina. Zaczyna się ją w ostatnich minutach przed snem. Słowo, które będzie kształtować nasze życie w najbliższych godzinach, rozpocznie swą pracę w świecie naszego snu – dotykając ujawniających się wtedy uczuć, pragnień, napięć. To wieczorne spotkanie polega na bardzo spokojnym przeczytaniu dwa – trzy razy wybranego fragmentu, poddając się jego nastrojowi, kolorytowi, muzyce.

 

W ramionach Słowa

Praktyka takiego rozpoczynania lectio divina zrodziła się z głębokiego odczytania przypowieści Pana Jezusa o ziarnie: „Z Królestwem Bożym dzieje się tak, jak gdyby ktoś nasienie wrzucił w ziemię. Czy śpi, czy czuwa, we dnie i w nocy, nasienie kiełkuje i rośnie, on sam nie wie jak. Ziemia sama z siebie wydaje plon, najpierw źdźbło, potem kłos, a potem pełne ziarnko w kłosie. A gdy stan zboża na to pozwala, zaraz zapuszcza sierp, bo pora już na żniwo.” (Mk 4, 26 – 29). Ten obraz pozwala z wiarą i zaufaniem powierzyć się Słowu Boga, które samo z siebie ma moc, by przemieniać nasze życie – może to czynić także wtedy, gdy nasza świadomość usypia. Nie wiemy, co się wtedy z nami dzieje, lecz wierzymy, że Słowo jest tam obecne z całą swą mocą. Ono już pracuje, zanim my po przebudzeniu podejmiemy współpracę z Jego dziełem.

Zasypianie ze Słowem Bożym jest aktem wiary, że modlitwa jest przede wszystkim dziełem Boga w nas, Jego łaską, której możemy się z ufnością powierzyć jak dziecko ramionom matki.

 

Pobudka

W życiu każdego były takie poranki, że natychmiast po przebudzeniu wyskakiwał z łóżka, by sprawdzić, czy pod choinką leżą prezenty, czy wzeszła już w doniczce wielkanocna rzeżucha, czy spadł pierwszy śnieg.

Coś podobnego można przeżywać co rano, gdy przebiega się wszystkie myśli, uczucia, obrazy obecne w głowie, by sprawdzić, czy zasiane przed snem ziarno Słowa wypuściło już jakieś źdźbło.

Dla całej modlitwy lectio divina ta pierwsza myśl po przebudzeniu jest bardzo ważna. Jeśli pojawia się jakieś światło: skojarzenie z innymi słowami Pana Jezusa lub jakąś sytuacją ze swego życia, będzie to ogromna pomoc w dalszych etapach modlitwy. Jeżeli zaś nie można jeszcze odnaleźć żadnych znaków oddziaływania Słowa na swój umysł, serce, duszę, pamięć, ważne jest przypomnieć sobie po prostu przeczytany wieczorem tekst, by stał się obecny u progu dnia, który ma kształtować.

To poranne ukierunkowanie swych myśli ku Słowu Bożemu jest drobnym gestem, ale wiernie powtarzane i praktykowane prawie niewidocznie pozwala przestawiać swoje myślenie o wadze i wartości czekających nas spraw i obowiązków. Cały dzień zostaje podporządkowany słuchaniu Boga i ukazuje się, jako dany po to, byśmy mogli lepiej zrozumieć kierowane do nas Słowo Boże. W osobach, które spotkamy, w zajęciach, które mamy do wykonania, będzie się na różny sposób odbijać Boże przesłanie, by przyjąć je w głębi codzienności. Powoli pomaga to przyjmować każde zdarzenie – piękne i trudne – jako dar i być wdzięcznym.

I dzień wygląda zupełnie inaczej, gdy podchodzę do niego z nadzieją na odkrycie ukrytego skarbu, a nie z lękiem i stresem przed kolejnym wyzwaniem.

 

Każdego rana pobudza me ucho, bym słuchał jak uczniowie. (Iz 50,4)

W naszej Wspólnocie plan dnia prowadzi nas po przebudzeni na Godzinę Czytań i Jutrznię, gdzie wspólnie śpiewamy hymny i psalmy, wsłuchujemy się w czytania ze Starego i Nowego Testamentu oraz „komentarze do nich, pisane przez uznanych i prawowiernych Ojców Katolickich”, jak nam poleca św. Ojciec Benedykt w Regule. Od wielu lat podczas modlitwy brewiarzowej wsłuchujemy się w czytania, które są wskazane na dany dzień w Lekcjonarzu mszalnym, by stale powracać do rozważanego Słowa, by odkrywać Jego obecność w wielogłosie psalmów.

Wiara rodzi się z tego, co się słyszy, tym zaś, co się słyszy, jest słowo Chrystusa. (Rz 10,17)

Uprzywilejowanym czasem wsłuchiwania się w Słowo Boże jest Eucharystia. Wierzymy, że Liturgia Słowa jest momentem szczególnie napełnionym łaską, gdy Pan objawia się poprzez posługę Kościoła i daje słyszeć swój głos. Często właśnie wtedy serce zostaje poruszone przez jakieś słowo, przez brzmienie głosu, akcent, intonację. Liturgia objawia moc Słowa głoszonego i słuchanego - Słowa, które trafia do nas przez uszy, a nie oczy, i które przychodzi z całym bogactwem wypowiadającej Je osoby, którą posługuje się Pan. Istnieje szczególne prawo, które sprawia, że wiara łączy się ze słuchaniem, a nie z czytaniem lub oglądem. Wzrok prowadzi bardziej ku pewności i wiedzy, słuch otwiera na drugą osobę, buduje relacje. Wymaga wyciszenia się i zwrócenia uwagi na mówiącego, otwarcia serca i umysłu, by usłyszeć i zrozumieć.

 

Poznanie w zjednoczeniu

Lectio divina to naprawdę droga. Popłynęło już tyle słów, a dopiero dochodzę do punktu dnia, który w klasztorze określamy jako „lectio divina”. Jest to godzina przeznaczona na indywidualne czytanie, rozważanie i modlitwę Słowem Pańskim.

Celem życia mniszego i celem lectio divina jest poznawać Pana. Chodzi tu o poznanie w rozumieniu biblijnym. Osobę najpełniej się poznaje, gdy się z nią jednoczy, łączy się z jej myślami, troskami, życiem, dochodząc do coraz głębszego zrozumienia. Lectio ma prowadzić do poznania Pana Jezusa właśnie na drodze zjednoczenia i upodobnienia się do Niego. Aby to było możliwe potrzebujemy pomocy Ducha Świętego.